Trips

BCN-CDQS 2021

PAŹDZIERNIK 16, 2021

BARCELONA – CADAQUÉS 2021

Czwarta edycja naszego autorskiego wydarzenia.
240km – 3500m.
 
05:00. Budzisz się i jesz śniadanie. Zastanawiasz się, w co się ubrać. Ubierasz się.
Dzień będzie długi, bardzo długi. 
Przed nami dwieście czterdzieści kilometrów i trzy tysiące pięćset metrów przewyższenia.
Zaczynasz się trochę denerwować.
 
O 6:45 pierwsza grupa prowadzona przez Javiera spotyka się w Velodromie, aby rozpocząć długi i piękny dzień kolarski. 
To dzień, w którym można cieszyć się, cierpieć i dobrze się bawić, spotkać dobrych przyjaciół po pandemii i kto wie, poznać nowych.
 

Gdy słońce wciąż było schowane, opuściliśmy Barcelonę. Kierując się na północ przez Coll de la Ventosa, który zawsze służy jako rozgrzewka.

Zdjęliśmy trochę ubrań i sprawdziliśmy, czy nogi są na swoim miejscu, a może nie.
Tymczasem druga grupa prowadzona przez Aleixa zaczyna spotykać się w punkcie startowym, by wystartować o 7:30. 
 

Dwie grupy w ruchu. Jedni skierowani w stronę zimnej drogi do La Roca, drudzy zaczynają gromadzić pierwsze metry nierówności, a trzecia grupa kończy zbierać się, aby wyruszyć o 8:00 rano. Trzecia grupa prowadzona przez Davida, który zaraz po wyjściu z domu przebił dętkę. Naprawił już w sklepie, podczas gdy reszta grupy pomagała załadować plecaki do wozu serwisowego Aurum, o 8:10 grupa rozpoczyna przygodę.

 
Start i stop.
 

Dwie minuty później, za rogiem, David z Tactic przebija swoje przednie koło.

Teraz, gdy dwie grupy były w ruchu, staliśmy przed chłodniejszą drogą „La Roca”, podczas gdy inne zaczęły podjeżdżać pierwsze metry przewyższenia w Montseny. W tym samym czasie zaczyna działać trzecia grupa. Jest teraz 8:00. Na pierwszych 2 kilometrach grupa prowadzona przez Davida została spowolniona przez kilka kapci.

Dzień pełen wrażeń. 

Wszyscy w drodze. W równym tempie. Uczciwie przeciągane zmiany. Dobry odcinek na równinach.

 Santa Fe del Montseny, dwadzieścia trzy kilometry od portu i ponad tysiąc metrów wzniesienia od miasta Sant Celoni. 
Ważny etap, ale bez znaczących podjazdów, w których można by nadmiernie cierpieć.

 

Jedz, pij. Powtórz.

Spróbuj odzyskać utraconą energię. Napełnij butelki wodą i solami mineralnymi. Wypełnij kieszenie bananami, żelami i batonikami.
Droga do Girony jest korzystnym terenem, ale brak stałego jedzenia w tak długi dzień może być problemem na kolejnych kilometrach. 

 Wszyscy myślą o Gironie i La Comunie.

Irene i pracownicy lokalu Jana Frodeno czekają na nas z burgerami: wegańskimi, drobiowymi i wołowymi. Dobra kawa i wspaniałe czekoladowe „bolondrios”, ciasto czekoladowe zaprojektowane na to wydarzenie przez Cereal Bakery. Spora część uczestników zebrała się na przystanku tankowania. Tam zaczęliśmy komentować to, co już się wydarzyło i co wydarzy się w Sant Pere de Rodes. 

Na kilka godzin przed przybyciem wszystkich do La Comuna kolejna grupa kolarzy wyjechała, aby pojeździć skróconą wersją Barcelony – Cadaqués. Prawdopodobnie najmądrzejsza opcja. Girona-Cadaqués.

W zasadzie to ten sam cel, prawda?

 

 

Teraz bez żartów staraliśmy się, aby każdy miał możliwość pojeździć z nami tego dnia, to jest nasz priorytet.

Z Girony liderami jazdy były Maria i Carla. Reszta kolarzy po prostu cieszy się tempem. Naśladują teraz trasę, którą pokonają kolarze Barcelona-Cadaqués. Małe drogi przez eEmpordá, wizualizujące Serra de Rodes i Parc Natural de Cap de Creus. Czas uderzyć w Vilajuiga, miasto, w którym rozpoczyna się wspinaczka na Sant Pere de Rodes.

 

To był moment, by poszukać resztek energii.
Dużo lub trochę, cokolwiek, by dostać się na szczyt wzgórza. Osiem i pół kilometra podjazdu na prawie pięćset metrów wysokości.
W każdym razie problemem nie był podjazd, problemem były przejechane już kilometry.

 

W Santa Fe wszyscy w peletonie. W Sant Pere alternatywą były tylko grupy zredukowane lub solo.
Widoki pomogły, ale Laura i chłopaki z Tactic wiwatujący w środku podjazdu pomogli o wiele bardziej.
Wystarczy ostatni wysiłek, aby dostać się na szczyt i zjechać w kierunku Port de la Selva.
Wszystko w pięknych okolicznościach krajobrazu.

Perafita nie jest brana pod uwagę.Chociaż nogi na początku podjazdu zaczynają być ciężkie.
Na szczęście wiatr pomaga, a chęć dotarcia do Cadaqués pozwala nabrać sił i cieszyć się ostatnią wspinaczką, gdy słońce zaczyna zachodzić.

Dwieście czterdzieści kilometrów i wszystko z uśmiechem na twarzy.



Podziękowania dla:

Enve

Aurum

Rapha

Pas Normal Studios

Tactic

Specjalne wyróżnienie dla:

Euro Pastry

La Comuna

Maurten

Zdjęcia:

Tour Pics

Makitek

Z BARCELONY TO CADAQUÉS

240km – 3500m

Check on Strava

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *